Wpływ czynników pogodowych na żerowanie ryb
Temat stary sięgający czasów Majów albo i Starożytnego Egiptu zapewne, ale ważny o ile nie najważniejszy podczas planowania każdego wyjazdu na połowy. Zapewne każdy wędkarz „bierze to pod uwagę śledząc barometry albo, co wygodniejsze prognozy pogody na nadchodzące dni. Większość z nas i tak raczej nie zrezygnuje z takiej zaplanowanej wyprawy, gdy jakieś czynniki stają się niesprzyjające. Wyjątkiem mogą być gwałtowne załamania pogodowe jak ulewy, burze, silne wiatry no, ale to chyba jasne. Do nie dawana zaliczałem się do tej większości łowiących, która przyjmowała wszystkie te informacje do wiadomości, ale nie wyciągała z tego, jako takich wniosków czy „nauki”…
Bardzo często słyszy się wędkarzy wracających o przysłowiowym „kiju” i rzucających to k… to h… bo nic nie brało!! I to na pewno pogoda jest winna … Tu akurat raczej groch ludzi po prostu jak mu ryba na hak nie wskoczy to nie będzie szukał innej metody czy sposobu, aby tej ryby poszukać. Wtedy to zawsze ciśnienie, wschodni wiatr jest winny albo sąsiad, bo mu jakieś „paszy” nawrzucał i ryby wystraszył … Inaczej sytuacja się ma jak dotyczy to nas. Ja po takich nieudanych wyjazdach zawsze sobie zadawałem pytanie co zrobiłem źle, czego nie zmieniłem, na co nie zwróciłem uwagi?
Oczywiście wiele tych pytań zostało bez odpowiedzi, więc żeby zminimalizować ilość „pustych” wypraw i cieszyć się walką i zdjęciami z połowu postanowiłem ubiegły rok skrupulatnie notować pod względem wszystkich możliwych czynników wpływających na zachowanie ryb. Wszystkie spostrzeżenie, które są opisane poniżej są tylko moją wyłączną obserwacją dokonaną na podstawie zasiadek dziennych i nocnych z co najmniej trzech ulubionych jezior.
Pogoda i temperatura powietrza:
Zacznę tutaj od podstawowych spraw jak zachmurzenie. Wielu ludzi nie zwraca na to w ogóle uwagi. A ja obok fazy księżyca przywiązuje ogromną wagę. Wszystkie najlepsze i najobfitsze zasiadki miałem podczas pochmurnych dni. Jeżeli niebo jest czyste to zazwyczaj najlepsze brania miałem przez pierwsze 2 godziny po wschodzie słońca, potem ustawały wraz ze wschodzącym słońcem i ogrzewaniem się powietrza i wody. Dopiero w godzinach wieczornych znowu notowałem dobre żerowanie.
Oczywiście inna sytuacja będzie wczesną wiosną i późna jesienią, gdy woda jest zimna i to właśnie w tych porach dnia, kiedy słonce najlepiej ogrzewa wodę możemy spodziewać się dobrych brań.
Siła wiatru:
Generalnie to wieje cały czas i rzadko się zdarzają dni bezwietrzne wiec i ryby się doń przyzwyczaiły. Przeważnie w godzinach rannych i wieczornych możemy spodziewać się tak zwanego lustra. Wtedy to uwielbiałem łowić na spławiki i oglądać majestatyczne odjazdy i ucieczki pod wodę. Mimo to wolę jednak umiarkowany wiatr bo zauważyłem, że ryby odważniej zerują gdy powierzchnia wody faluje.
Zwłaszcza amury, karpie, duże karasie, leszcze bardzo dobrze mi brały podczas fali. Dodam, że amury nawet przy dużej fali. W innym przypadku totalny brak zainteresowania przynętami. Być może ma tu znaczenie odbicie światła o lustro wody, a właściwie jego załamanie i rozświetlenie. Ostrożne ryby są wtedy mniej widoczne czyli bezpieczniejsze podczas żerowania?
Kierunek wiatru:
Z tym kierunkiem wiatru jednak coś jest i nie na darmo ludowe przysłowia typu „wiatr od wschodu ryba chodu”. Zdecydowanie wiatr z tego kierunku nie wróży nic dobrego, bo zawsze notowałem spadek ilości brań. Prawdopodobnie nie wróży on nic dobrego dla ryb i przynosi zmianę pogody?? Tyczyło to się zarówno dziennych jak i nocnych zasiadek. Jeżeli chodzi o strony zbiornika to wybieram nawiewne bo „ryby idą z falą”. Odbijające się fale o brzegi pewnie wypłukują jakieś rybie smakołyki i ryby chętnie odwiedzają takie stołówki.
Ciśnienie atmosferyczne:
Tutaj już sprawa wygląda poważniej i wielu upatruje tu przyczyny swoich niepowodzeń. Nie dodam tu nic nowego i zaskakującego. Najlepsze oczywiście brania występowały w dłuższym okresie o ustabilizowanym ciśnieniu. Analogicznie te gorsze dni z chimerycznymi braniami były podczas skoków ciśnienia i podczas kilkudniowych gwałtownych zjawisk pogodowych np. deszcze, wiatry itp. No, ale kto siedzi wtedy na rybach… I tu wielu powie, że to jest sprawa normalna i niczego nowego nie odkryłem. Ale jeszcze mam tu swoje 3 grosze bo jak wytłumaczyć krótkie okresy pięknych brań jakie notowałem przed burzą i czasem po burzy?? Skoro ciśnienie gwałtownie spadało?! Druga sprawa, że duże karasie, leszcze łowiłem podczas gdy ciśnienie było w miarę stabilne, ale powyżej 1008-1010 hPa. Tłumaczę sobie to tak, iż może ryby przeczuwając rychłą zmianę pogody intensywnie pobierają pokarm na zapas?
Faza księżyca: (tyczy się nocnych zasiadek i dziennych)
Specjalnie zostawiłem ten czynnik „pozaziemski” na sam koniec bo wpływał on chyba najbardziej na moje wyniki. Do dziś chyba nikt nie potrafi wytłumaczyć jasno zachowania ryb w poszczególnych fazach księżyca. Z moich doświadczeń wynikających z częstych zasiadek podczas fazy pełni mogę śmiało powiedzieć, że był to niestety okres z bardzo mała ilością jakichkolwiek brań. Najlepszym okresem było kiedy księżyc znajdował się w nowiu (brak księżyca) oraz ostatnie dni przed i po czyli na chłopski rozum najlepsze brania miałem wtedy, gdy na niebie było najmniej widocznego księżyca. Im go przybywało to brań „ubywało” i analogicznie po pełni brań przybywało jak księżyca ubywało.
Różnica była tak kolosalna, że przykładowo podczas dobrej nocki w nowiu złowiłem nawet 15 karasi po 1, 5 kg sporych leszczy i czasem 2-3 węgorzy, gdy podczas pełni ani jednej sztuki. Sytuacja ta powtarzała się regularnie co miesiąc od kwietnia do października więc to nie przypadek. Pamiętam jak pod moim mostkiem stacjonował „dzielnicowy” – pięknie ubarwiony szczupak. I ani mu było w głowie uganiać się za uklejkami tylko sobie spokojnie obserwował przepływające stada rybek, które też najwyraźniej się nie przejmowały jego obecnością. Oczywiście mowa o wędkowaniu nocnym jak i też dziennym.
Ale zdarzyło mi się kiedyś, że po kilku godzinach urokliwej nocki przy blasku księżyca zrezygnowałem z moich tradycyjnych metod jak spławik czy koszyczek i wyrzuciłem zestawy karpiowe w nęcone wcześniej miejsca. W totalnej ciszy bez brań kocykiem przykryty uciąłem sobie drzemkę, która została przerwana po godzinie 2 potężnym odjazdem. Zdawało mi się, że miałem mocny sprzęt ale jednak pojedynek wygrała naprawdę duża ryba. Miesiąc później miałem drugą taka sytuację… Jaki można z tego wniosek wyciągnąć?? Pamiętam wypowiedź pana Edmunda Gutkiewicza na ramach jedno z programów telewizyjnych, że podczas pełni możemy spodziewać się bardzo małej ilości brań, ale za to na prawdę dużych ryb jak się do tego odpowiednio przyłożymy. Wierzcie mi, że coś w tym jest…
Na podstawie tych doświadczeń, jako idealne warunki mogę określić okres nowiu z umiarkowanym wiatrem i temperaturą oraz stabilnym ciśnieniem. Jeżeli łowimy w dzień to lepiej żeby jeszcze był pochmurny z niedużą falą na zbiorniku.
Podsumowując wszystkie te spostrzeżenia to w głowa pełna i wielki mętlik. Wiadomo, że nikt chyba nie posiada tyle wolnego czasu, aby sobie planować takie idealne warunki na podstawie prognoz pogody i kalendarza. No i zawsze jeszcze jest nadzieja, że to dzisiaj będą właśnie brały te wielkie ryby. I to chyba nas motywuje, że o każdej porze dnia czy nocy jesteśmy gotowi jechać nad wodę i spędzać tam wiele przyjemnych godzin.
Ale w tym roku na pewno postaram się zmienić formę moich wyjazdów i technikę łowienia. Metody wędkowania będę dostosowywał zwłaszcza do fazy księżyca, żeby znów mieć szanse na spotkanie z naprawdę dużą rybą. Bo w końcu do trzech razy sztuka!!
Autor tekstu: Tomek Franek
dobry artykuł, uczę się razem z Tobą, od przyszłego sezonu w Chemiku, widziałem,że zdeklasowałeś konkurencję, bój się :):):) Po Twojej stronie dużo wiary ode mnie od następnego sezonu przechodzi do Chemika, wielkie dzięki i proszę o więcej.
zajebisty artykuł, dużo fajnej wiedzy, wiem Domin, że sam się dopiero uczysz ale wiedza i motywacja Twoja jest the best! szacun.